Prison Break, Skazany na śmierć, PrisonBreak, Wentworth Miller, Opisy Odcinków, Download

   
  www.oprison-break.pl.tl
  Episode 10 - Motylek
 
Tapeta Wallpaper  Prison Break
Autor - BlackFalcon

Episode 10 - "Motylek"

Niedawny rozmówca Gary'ego zakończył połączenie i odłożył telefon na blat biurka, przy którym siedział. Mebel był dosyć duży, brązowego koloru, pięknie zdobiony i już z góry było widać, że bardzo ciężki. Leżało na nim kilka przyborów do pisania, sporej wielkości sterta jakichś dokumentów po lewej ręce mężczyzny, a obok nich stał kubek z kawą. Właśnie w tej chwili człowiek ten upił łyk i powiedział do zebranych wokoło osób:

- Manoldo zaczyna się denerwować. Wciąż wypytuje nas o motylka, jakiego hodowaliśmy przez tyle lat. Pragnie się go pozbyć za wszelką cenę.

Urwał i potoczył spojrzeniem po słuchaczach. W pokoju poza nim było jeszcze trzech ludzi, dwóch z nich zajmowało wygodne, skórzane fotele stojące przed biurkiem. Trzeci opierał się o parapet okna i patrzył przez okno. Dwójka siedząca przed mówiącym mogła uchodzić za biznesmenów, byli ubrani w drogie garnitury koloru czarnego, pasujące spodnie, białe koszule i krawaty koloru czerwieni. Jeden z nich bawił się długopisem, jaki przed chwilą zabrał z biurka. Miał czarne, ale mocno już przetykane siwizną włosy, wzrost około 187 centymetrów, zimne, stalowe oczy i wąskie usta, ściśnięte teraz w wyraz niezadowolenia.

- Słyszałem, że motylek chce koniecznie nauczyć się latać bez opieki - odezwał się z widoczną oznaką ledwo hamowanej złości.

Jego sąsiad, mężczyzna o włosach koloru brązu, znacznie młodszy - mógł mieć około 45 lat - z krótkimi wąsami i równie krótką, półkolistą brodą tego samego koloru, popatrzył swym piwnym spojrzeniem na starszego towarzysza i rzekł:

- W takim razie trzeba motylkowi urwać skrzydełka. Co w tym trudnego? - sposób mówienia człowieka wyrażał zdziwienie, dlaczego cała sprawa jest rozpatrywana przez tak szacowne grono, zamiast zostać załatwiona tak, jak to się zwykle robi w takich wypadkach.

Trzeci, ten stojący przy oknie, nie odezwał się ani słowem, uśmiechnął się tylko jakby nieco ironicznie, kpiąc w duchu z niewiedzy kolegi.

Mężczyzna zza biurka widocznie odniósł takie samo wrażenie, bo uniósł lekko brwi, ale spokojnie powiedział:

- Tym motylkiem jest John Abruzzi. Jego skrzydełka tkwią dość mocno w ciele.

- Więc mocno szarpnę! - oparł dłonie o blat. - Czy mam to załatwić sam? - zniecierpliwił się. - Wielki Giacomo Messini tak bardzo liczy się z jakimś zerem, które już dawno nic nie znaczy w naszym świecie?

Messini wstał. O ile ten, który wspomniał o motylku bez opieki, mógł wyglądać na szacownego prezesa banku lub jakiejś korporacji, to Giacomo był raczej typem prezydenta i to o bardzo korzystnej prezencji, szczególnie w kontaktach z mediami. Miał całkiem siwe, wspaniale ułożone, bujne włosy, niebieskie spojrzenie, figurę godną dobrego aktora i wzrost sięgający 190 centymetrów. Nosił garnitur, podobnie jak tamci, z tą różnicą, iż jego ubranie miało kolor granatu. Lewą dłoń położył na biurku, przeszywając spojrzeniem brodacza.

- Jesteś młody, rozumiem to. Ale to nie usprawiedliwia ani braku szacunku dla mnie, ani dla naszego przeciwnika. Wiesz, kim był i...

Brązowowłosy przerwał szybko tą wypowiedź:

- Właśnie, kim był! A kim jest teraz? Nikim, wrakiem, który zawdzięcza nam życie i powinien o tym pamiętać do jego końca!

Do tej pory opierał się o mebel, ale kiedy Messini pochylił się i przysunął do niego swoją twarz, brodacz cofnął się i usiadł prosto.

- Posłuchaj - wycedził Giacomo. - John Abruzzi miał kontakty. Musiał przeżyć, bo inaczej nasi współpracownicy z wielu firm mających wpływ na gospodarkę w tym kraju zawiesiliby z nami jakąkolwiek znajomość. Był zbyt ważną postacią. Był naszym łącznikiem z mnóstwem osób na wysokich stanowiskach i nawet ty nie wiesz, jak bardzo wysokich. Zanim wybralibyśmy godnego zastępcę, a on zdobyłby zaufanie tych urzędników, minęłoby sporo czasu...Za dużo. Naraziłoby to nas na zbyt wielkie straty. Toteż wykonaliśmy nasz plan i poinformowaliśmy o tym naszych...znajomych. Dotarło więc do ciebie, jak ważny to motylek?

- Ale przecież po zakończeniu akcji i tak usunęliśmy go ze środowiska! - brodacz dalej protestował.

Messini stanął prosto i odparł:

- Wiem, że masz do niego urazę, Paulo Sempede. Nie dziwię ci się. Ale pamiętaj, że było coś jeszcze. Jego obsesyjna chęć zemsty na Otto Fibonacci'm. Cała ta vendetta mogła przynieść nam tylko niekorzyść. O ile rozumiem potrzebę ukarania donosiciela, to w tym wypadku przesłoniła mu ona dużo ważniejsze sprawy. Ustaliłem więc z ludźmi, którzy stoją na samym czele naszej Rodziny, że odsunie sie go całkowicie od wszelakich spraw związanych z nami. Żył, bo miał żyć, ale był tylko osoba potrzebną do utrzymania kontaktów, człowiekiem, który co jakiś czas miał dać dowód życia - oczywiście tylko tym, którzy ten dowód mieli dostać. Cała reszta, w tym jego rodzina, nie wiedziała i nie wie dotąd nic. A on się nie buntował...bo wiedział, że mamy w garści jego żonę i dzieci.

- Rodzina - odezwał się ten spod okna, dotąd milczący. - Pamiętacie ten wywiad z Sylvią?

- Taak - odrzekł Messini. - To był majstersztyk. Na wszelki wypadek, gdyby kiedykolwiek nasz owad próbował cokolwiek zmienić w swoim życiu, miał się dowiedzieć, że żona go nienawidzi i nie ma po co wracać. Biedaczka - nie rozumiała, po co ma wygłosić te słowa, buntowała się, ale kiedy usłyszała, że coś może grozić jej dzieciom, jeśli tego nie powie, jeśli nie zgłosi się do Mahone'go z zamiarem wygłoszenia naszej kwestii...Ona dla dzieci zrobiłaby wszystko. Ciekawe, czy potrafiłaby skrzywdzić własnego męża, gdybyśmy jej kazali...

- W sumie i tak to zrobiła - odezwał się ten, który zaczął całą rozmowę.

- Owszem, ale nie fizycznie - odrzekł Giacomo. - Jestem ciekaw, czy na przykład strzeliłaby do niego, gdyby jej dzieci były w jakimś niebezpieczeństwie.

- Chcesz go jej pokazać? - wtrącił się mężczyzna przy oknie.

- Nie. Nie ma takiej potrzeby. Ale intrygujące byłoby, gdyby się spotkali po dwóch stronach barykady. Salvatore - Messini zwrócił się do siwiejącego osobnika - skoro Cavaldi nie dał znaku życia, wnioskuję, że Abruzzi go przechytrzył. Wykonamy nasz plan awaryjny?

- Jak najbardziej. Przypomnij naszemu Paulo, jak zmieniliśmy Abruzzi'ego w to, czym jest teraz. Niech dotrze do pana Sempede nasza potęga.

- Przecież znam tą historię na pamięć - obruszył się wspomniany Paulo.

- Możliwe - powiedział Messini. - Ale i tak ci ją opowiem. Jest tego warta.

Usiadł z powrotem przy biurku i przysunął krzesło bliżej mebla. Otworzył jedną z szuflad po lewej stronie i wyjął mały przedmiot, który przez chwilę trzymał w dłoni, jakby cieszył sie jego dotykiem.

- To, panowie, jest coś, co dało nam władzę nad wszystkim. Zobaczcie - rzucił rzecz na biurku, a ona potoczyła się w kierunku Sempede, który ją złapał i powiedział:

- Pocisk. Wygląda, jak prawdziwy. To jeden z tych, prawda?

- Oczywiście. - Messini zamknął szufladę i oparł się łokciami o biurko. Na dłoniach podparł brodę i mówił dalej:

- Nasza praca wymaga znajomości wielu spraw, wielu rzeczy i wielu sytuacji. Dlatego musimy wciąż rozwijać nasze zdolności. A żeby je rozwijać, musimy mieć kontakt z tymi, którzy się tymi zdolnościami posługują...i uczyć się od najlepszych, by potem zająć ich miejsce. Sięgamy wszędzie, nawet tam - do tych, którzy wykonywali rozkazy niejakiego Alexa Mahone. Kiedy stał przy samochodzie i z butną miną sądził, że udało mu się raz na zawsze skończyć z Abruzzi'm, mylił się całkowicie. On widział strzały, krew i trupa. Nie wiedział jednak, że nie wszyscy z tych, którzy z nim przyjechali, są po jego stronie. Było z nim kilku naszych ludzi. To oni wcześniej, dużo, dużo wcześniej, przeniknęli do oddziałów i pracowali po jedynej słusznej stronie - po naszej stronie. Kiedy nadeszła pora zasadzki, wybrali się razem z agentem. Jak im się to udało? Sam ich wybrał - byli jednymi z najlepszych. Wiedzieli, gdzie jadą i po co. Dostali rozkazy, żeby użyć tego, co Paulo Sempede ma w rękach - laicy nazwaliby to simunicją, specjalnie spreparowanym nabojem. My nazywamy to "małym pomocnikiem", pociskiem, który zawiera w sobie wszystko, co potrzebne do oszukania patrzącego. Kilku z ludzi Mahone'go strzelało prawdziwą amunicją, kilku tym właśnie. Abruzzi o niczym nie wiedział, czuł tylko, jak umiera, jak traci przytomność, jak kona we własnej krwi. Nie sądził, nie mógł się nawet domyślać, że część ran nie jest niebezpieczna, że mają tylko tak wyglądać. Nigdy nie zapomnę jego miny, kiedy się obudził...- Giacomo przerwał na chwilę.

- Tak, to prawda - odezwał się na to Salvatore. - Rozejrzał się po pokoju i powiedział na nasz widok "A jednak to piekło". Już wtedy przeczuwał, że dla niego prawdziwe życie się skończyło. Nasz lekarz wykonał fachową robotę.

- Owszem - podjął znów wątek Messini. - Pod motelem Globe stwierdził zgon Abruzzi'ego, potem zawiózł go do kostnicy, gdzie odpowiednio zajął się ranami, a kiedy Alex Mahone przyszedł zobaczyć trupa, zobaczył to, co chciał.

Mężczyzna spod okna znów zabrał głos:

- Ten środek jest naprawdę doskonały. Agent niczego nie podejrzewał, stał dłuższą chwilę nad ciałem i nie widział, że nieboszczyk żyje, tylko jest pod działaniem naszego specyfiku. Wszystko się zgadzało - kolor, brak oddechu, wygląd ran...

- Właśnie. Tak więc widzisz - Giacomo zwrócił się znów do Sempede - możemy uczynić wszystko to, co chcemy. Absolutnie wszystko. Nawet przywracać zmarłych życiu - zaśmiał się z własnego dowcipu. - A tym razem chcemy zdmuchnąć pewnego motylka...

The end of episode 10
 
  Ustaw jako stronę startową  
 
Prison Break, Skazany na śmierć, PrisonBreak, Wentworth Miller, Opisy Odcinków, Download
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja