
Autor - BlackFalcon
Episode 2 - "Kobieta"
Srebrna Mazda 3 hatchback wjechala powoli na brudna trawe przed sklepikiem i zahamowala tuz obok wejscia. Kierowca nachylil sie jeszcze do tylu, powiedzial cos do pasazerow znajdujacych sie na tylnim siedzeniu i otworzyl drzwi wozu. Sklepikarz z ciekawoscia patrzyl, kim okaze sie jego tajemniczy gosc. Na trawie stanely najpierw nogi ubrane w brazowe buty pasujace do kogos o wysokiej pozycji spolecznej, dopiero potem ukazala sie cala postac. Sprzedawca nie widzial jeszcze jej twarzy, zreszta sam fakt, ze na takie odludzie zawitala kobieta, zaskoczyl go na tyle, ze przez dluzsza chwile po prostu patrzyl na jej obuwie. Kilka sekund pozniej byla juz po prostu w jego sklepie, nieswiadomie poprawiajac wlosy, zburzone podczas podrozy. Byly brazowe, lekko spadajace na ramiona, pasujace do jej niebieskich oczu, wokol ktorych zaczely pojawiac sie delikatne zmarszczki. Nie byla jednak stara, raczej w wieku srednim, w okolicach czterdziestki. Modny, zapewne drogi zakiet koloru popielatego sprawial, ze wyglada po prostu pieknie, a usmiech, ktory pojawil sie na jej twarzy, kiedy zwrocila sie do sklepikarza, dodawal jej tylko mlodosci:
- Dzien dobry! To niesamowite, ze w takim odleglym od ludzi miejscu znalazlam ten sklepik! Na cale szczescie zreszta, bo wlasnie skonczyl nam sie prowiant i musimy dokupic cos do jedzenia. Ma pan moze jakies buleczki? Do tego chcialabym jeszcze slodycze, moze wezme te batoniki i...- przerwala. - Momencik, musze sie zastanowic - przeprosila z kolejnym usmiechem.
Rozgladala sie po sklepie, marszczac czolo, kiedy nie mogla sie zdecydowac. Drewniane polki nie zawieraly zbyt duzo towaru, ale jednak mozna bylo cos sobie wybrac. Sklepikarz nie przerywal, czekal cierpliwie na polecenia, byl przyzwyczajony do spokojnego uplywu czasu, spedzil tu juz tyle dni, tyle dlugich minut wlokacych sie w nieskonczonosc, kiedy calymi dniami nikt do niego nie zagladal...Po prostu stal za lada, jak robil to od zawsze. I tylko w jego oczach tym razem odbijalo sie cos dziwnego, jedyny slad, jedyny dowod, ze tym razem jest inaczej. Nie odezwal sie ani slowem, patrzyl tylko na niespodziewanego goscia w milczeniu. Nawet nie zorientowal sie, ze rece mu drza, w tej chwili czul sie, jakby ktos wymazal mu wszystkie mysli z glowy i zabral to cos, co w dawnych czasach nazwalby swoim mozgiem.
Niesamowita cisze, jakby nie z tego swiata, przerwal dzwiek otwieranych drzwi. Skrzypnely lekko, ale nie to wyrwalo sklepikarza z przedziwnego stanu zawieszenia, w jakim sie znalazl. Uslyszal tupot czyichs nog i na drewniana, brudna podloge wpadly kolejne stopy, tym razem obute w Adidasy, nadajace sie do pieszych wypraw. Ich wlascicielem byl chlopak w dosc trudnym do okreslenia wieku, trudnym o tyle, ze cialem wygladal na jakies dwanascie lat, ale w jego spojrzeniu bylo cos, co kazaloby traktowac go jako conajmniej starszego nastolatka. Wyhamowal przed kobieta i zawolal:
- Mamo, dlugo jeszcze? Jestem glodny! Nicole marudzi caly czas, musisz jej cos dac, bo inaczej wykopie ja z tego samochodu!
Obrocila sie w jego strone ze slowami:
- Jeszcze chwile, synku, powiedz Nicole, ze zaraz przyjde, dobrze?
- OK, OK, tylko sie pospiesz - pomarudzil jeszcze chlopak i tak samo szybko, jak sie pojawil, zniknal na zewnatrz. Jego matka znow zwrocila sie do sklepikarza:
- Przepraszam za mojego syna, jest taki niecierpliwy. Wszystko chcialby robic od razu, bez czekania...Wezme czekolade i 10 hamburgerow, prosze mi je zapakowac, dobrze?
Zamrugal oczami, wracajac z niebytu. Musial, po prostu musial sie otrzasnac, jego zycie, jego dotychczasowe czyny, wszystko to, co do tej pory zrobil przez tak dlugi okres czasu, teraz stanelo przed nim w jego umysle. Nie dal po sobie poznac, jakie wrazenie wywarlo na nim pojawienie sie tej kobiety i jej dzieci i siegnal w kierunku zadanych towarow. Polozyl je na ladzie, starajac sie opanowac trzesace sie dlonie, pozniej wskazal na kase, na ktorej widniala cena za wszystkie zakupy. Nie mogl...i nie chcial wykrztusic ani slowa.
- Prosze - podala mu pieniadze, usilujac nie dac po sobie poznac, ze przeraza ja ten czlowiek. W jego postaci bylo cos...odpychajacego, cos, co powodowalo, ze chciala stad jak najszybciej...uciec? Tak, to chyba wlasciwe slowo. Uciec. Na dodatek nie powiedzial wprost kosztu towarow, tylko spojrzal na nia jakos dziko i kazal samej odczytywac cene z wyswietlacza...Gdyby nie glodne dzieci, wyszlaby stad najlepiej bez rzeczy, byle szybko opuscic to miejsce. Praktycznie wybiegla z powrotem do samochodu, zasiadla za kierownica i szybko ruszyla, nerwowo sciskajac palce. Na pytanie syna, czy cos sie stalo - widac zauwazyl jej zdenerwowanie - stwierdzila, ze wszystko jest w porzadku...Ale nie bylo. Miala wrazenie, ze wlasnie uciekla z upiornego sklepu z jakims...psychopata za lada.
Jeszcze dlugo stal bez ruchu, jakby ta wizyta odebrala mu zdolnosc nie tylko reakcji, ale i poruszania sie. Rece mu sie juz nie trzesly, ale nie dlatego, ze jego serce sie uspokoilo, wrecz przeciwnie, panowala w nim jeszcze wieksza burza, niz wczesniej. Dlonmi z calej sily scisnal lade, trzymal sie jej jak czegos, co pomoze mu nie upasc...nie stracic swiadomosci...nie oszalec.
- Nigdy wiecej...Blagam, nigdy wiecej...- probowal powiedziec sam do siebie, ale z jego ust wyrwal sie tylko bolesny jek, zachrypniete zgloski, ktore tylko troche przypominaly ludzka mowe.
Kiedy juz odzyskal mozliwosc ruchu, schylil sie do odkrytej kiedys szafki na samym dole, tuz przy podlodze, otworzyl ja kluczem, ktory zawsze nosil przy sobie - cale szczescie, ze wlasciciel calkiem zapomnial o tym schowku - i wyjal stamtad mala buteleczke z przezroczystym plynem. Upil lyk, nie baczac, ze pali mu gardlo. Rzadko siegal do tej skrytki, wlasciwie robil to tylko dawniej, kiedy...kiedy jeszcze jego duch byl inny...ale dzis rozpaczliwie potrzebowal chociaz kilku lykow...Nie obawial sie reakcji wlasciciela, kiedy poczuje alkohol - ten i tak podejrzewal go o pijanstwo, nie znajac prawdy o jego nocnych koszmarach. A jesli nawet go wyrzuci...jesli nawet pozbawi go tego skrawka czlowieczenstwa, jaki dawala mu praca...nie bedzie zalowal. W nim i tak nie ma juz w zasadzie nic ludzkiego...A jesli bylo...to dzis umarlo. Jak on sam.
The end of episode 2